Jeżeli oglądając Niezniszczalnych, zastanawiałeś się, jak wyglądałaby historia wszystkich bohaterów ery VHS w jednym epizodzie… To tutaj jest odpowiedź! Jest tu wszystko! Bromando, Brobocop, Brominator i wielu wielu innych tak dobrze znanych nam bohaterów, filmów o prawdziwych mężczyznach. I jak na takie klimaty przystało: musimy zanieść wolność całemu światu przeciwstawiając się tym wszystkim złodupcom. Tylko my i siła naszych mięśni kontra zło! Yea!
Już po pierwszym odpaleniu gry, widać iż Broforce było inspirowane Metal Slugiem. Bardzo podobny styl graficzny i masa latających kul, granatów oraz rakiet. Plus różnego rodzaju mini bossowie i wielkie koksy bossowie. Kierunek jest jeden – prawo. Tzn możemy chodzić i w lewo, ale by ukończyć grę trzeba zazwyczaj chodzić w prawo. Bo każdy wie, że tylko prawica prowadzi do wolności. A to przecież właśnie o tą chodzi, co podkreślane jest na każdym kroku. Przed misją: „ci ludzie wyglądają i mówią inaczej niż my. Trzeba zanieść im wolność”. Po misji: „Teren uwolniony/wyzwolony” (czy coś w ten deseń – ciężko jest dosłownie przetłumaczyć „Area Librated”).
Muzyka w tym tytule jest rewelacyjna. Ciężkie metalowo/rockowe brzmienia goszczą w głośnikach po wyzwoleniu każdego terenu. Gdy tylko zbliża się walka z silniejszym przeciwnikiem atmosfera robi się gęstsza. I podczas samych poziomów często słychać bębny, które przypominają, że jesteśmy na wojnie. Bo przecież na wojnie zawsze słychać bębny. Każdy amerykański film o koksach to potwierdzi. One nie kłamią.
Jak już zapewne każdy się domyślił: tytuł jest zarazem mocnym hołdem, jak i satyrą filmów lat 80-90. Niby robi się to samo co bohaterowie ery VHS, jednak grając nie można przestać się śmiać. To właśnie ukazuje najlepiej, iż Broforce sprawdzi się najlepiej podczas posiedzenia ze znajomkami. Gra w 4 osoby jest iście rewelacyjna. Wszechobecny chaos, zamieszanie i brak jakiejkolwiek taktyki dają w sumie niepoliczalną ilość endorfin.
Oczywiście można grać też samemu i śrubować czas, czy zdobywać achievementy. Jednak w takim wypadku gra szybko przestaje dawać tyle radości, co podczas gry ze znajomkami. Co prawda grając w wiele osób jest trudniej, tak gameplayowo – ciężej odnaleźć się na ekranie i kamera nie zawsze za tobą idzie, jak i technicznie – kto ma w domu 4 pady ręka w górę – ale też frajda jest większa. Można co prawda grać on-line, jednak nie okłamujmy się – poziom funu jest wtedy o wiele mniejszy. Plusem natomiast jest fakt, iż razem z padami można używać także klawiatury – w związku z czym wystarczą już 3 kontrolery + klawiatura – a nie jak np. w Monaco, koniecznie 4 pady, gdyż zawsze jeden musi być też klawiaturą.
Tytuł polecam z całego serca. Jest zrobiony rewelacyjnie. Giniemy tylko przez własne błędy, własną ślamazarność, czy brak taktyki i pomysłów. Więc aż chce się podchodzić kolejny raz do poziomu, już po śmierci. Soundtrack jest wręcz genialny – toteż polecam zakup gry razem z nim. I oczywiście polecam zagrać razem z kolegami (to męska gra o prawdziwych mężczyznach a nie jakiś kucykach i lalkach! ♥♥♥ YEA!). Zdecydowanie warto!
POLECAM