Cyberpunk 2077

Zamówiona w pre-orderze. Kupiona w dniu premiery… Gra, która narobiła dookoła siebie niesamowicie wiele szumu. Wiedzieli o niej absolutnie wszyscy. Pani w kiosku. Konserwator w zakładzie. Dyrektor szkoły. Czy szef wielkiej firmy…

Cyberpunk 2077 stał się wręcz fenomenem, o którym przynajmniej słyszał… Chyba każdy. Kampania marketingowa Radów była tak wielka, że starsze panie w autobusie rozmawiały o grze, o której nie mają żadnego pojęcia. Aż tu nagle przyszedł dzień premiery i olbrzymia bańka pękła… Czy słusznie?

Jako posiadacz gamingowego PC mogę powiedzieć, że nie. Żeby być szczerym, dodam, iż minął rok zanim poznałem historię V. Dlatego, że właśnie ponad rok czekałem na zamówioną, na premierę, kartę graficzną. Z racji tego, że sklep przelew już dostał, nie chciałem odbierać sobie przyjemności ze wszystkich smaczków, więc stwierdziłem, że poczekam na dostawę… Nie miałem jeszcze wtedy pojęcia, że potrwa to wszystko tak długo…

Ale było warto. Skoro jesteśmy przy aspektach graficznych, to powiem, że Cyberpunk 2077 wygląda naprawdę świetnie. Miejscami wręcz fenomenalnie. Dzielnice neonów mają niesamowity urok, a wszystkie odbicia światła dodają klimatu i zdecydowanie poprawiają odbiór. Ale czy z “RTX off” gra wygląda dużo gorzej? Otóż nie. Zanim upragniona karta graficzna została mi dostarczona, postanowiłem zobaczyć jak produkcja hula na GTX 970, 16GB RAM i… Intelu i5-2500K. Czyli zestawie nie najmłodszym.

O dziwo… Było super. Żadnych ścinek. Stabilne, lekko ponad kinowe, 25 fps na średnich ustawieniach. I to już w dniu premiery. Nie do końca więc rozumiałem te wszystkie głosy nienawiści ze strony konsolowców… Do czasu aż zacząłem oglądać filmiki na temat zachowania tego tytułu na np. PS4. Jednak, ogrywałem wersję PC, więc będę oceniał wersję PC.

Czy to jednak znaczy, że obyło się zupełnie bez bugów? Niestety nie. Tych jest zatrzęsienie. I tym razem mowa już o ogrywaniu na sprzęcie po upgradzie. Czy przeszkadzają w rozgrywce? Nie. Wszystkie napotkane bugi, to pierdółki, które nie miały większego wpływu na to jak się gra. Ot lewitował jakiś kubek a tam ktoś siedział w powietrzu. Czy to straszne? Absolutnie nie. Problem jest tylko taki, że takich szczegółów jest istne zatrzęsienie. Praktycznie na każdym kroku coś jest nie tak. I gdy zdążyłem już wsiąknąć, tak zaraz coś rozbijało ten piękny obraz i znów wracałem do rzeczywistości.

Skoro już jesteśmy przy bolączkach, to muszę powiedzieć o systemie strzelania. Niestety, z jakiegoś debilnego powodu… Cyberpunk 2077, mimo stylizacji na FPS’a… Jest czystym RPG’iem. Każda broń ma swoje statystyki a trafienie w głowę nie zabija przeciwnika… I to strasznie przeszkadza, zwłaszcza, że gra stylizuje się na realistyczną. Futuro realistyczną, ale jednak realistyczną. Ale mówienie, że strzał ze snajperki w głowę nie zabija przeciwnika, zupełnie realistyczne nie jest… I skutecznie psuje zabawę. W moim odczuciu – nawet bardziej niż bugi.

A więc, skoro okazuje się, że natrafiamy na tyle bolączek… To skąd znalazła się tutaj tak wysoka ocena? Ano stąd, że w ogólnym rozrachunku… Cyberpunk jest po prostu świetny. I pierwsze skrzypce gra tutaj zdecydowanie fabuła. Warto zaznaczyć, że z początku jej zupełnie nie doceniałem… Ale na samym końcu okazało się, że to co dostawałem było jedynie małymi puzzlami, które ukazały piękno obrazu dopiero po włożeniu ostatniego elementu. Chciałbym powiedzieć tu więcej, ale byłaby to po prostu zbrodnia, gdyż tę historię trzeba zwyczajnie przeżyć samemu. Powiem tylko, że bardzo podoba mi się początkowe intro, w którym widzimy kawałek życia V i Jackiego a nie dostajemy znów nudnego “od zera do bohatera” – daje to poczucie, że świat żyje i rzeczywiście działy się tu jakieś rzeczy przez cały ten czas. No i cały wątek Johnnego jest po prostu mistrzowski.

Sprawa kolejna: dialogi. Chciałbym, żeby inni twórcy inspirowali się prowadzonymi rozmowami w Cyberpunku. Okazuje się nagle, że można rozmawiać… Siedząc… Albo leżąc… Albo podczas jakiś bardziej złożonych sekwencji. Generalnie rozmowy nigdy nie były tak wiarygodne i prawdziwe jak właśnie tutaj. Jest to zdecydowanie zupełnie inny poziom.

Muszę też pochwalić polski voice acting. Absolutnie nie czułem potrzeby grania po angielsku – co jest prawdziwą rzadkością – z wyjątkiem głosu… Johnnego… Co ciekawe, jego głos był tak bardzo zmieniony, nawet w angielskiej wersji, że zarówno w jednej jak i drugiej opcji… Był po prostu zły… I troszkę to przykre, że najlepsza postać wypadła pod tym względem najgorzej. Naprawdę długo musiałem przyzwyczajać się do jego głosu, gdyż ten zwyczajnie nie pasował do postaci. Cała reszta natomiast – dobrana i zagrana wybitnie.

Bardzo podobał mi się też system hakowania bojowego. I pewne furtki, jakie hakowanie ogólnie dawało. Dzięki temu można było wykonać wiele misji, na wiele sposobów. Mogliśmy oślepić kamery, albo wyłączyć optykę (oczy) przeciwników! Daje to całe mnóstwo sposobów na wykonanie danej misji… I wszystkie były tak samo ciekawe. Oczywiście i tu pojawiły się pewne… Problemy… Raz na jakiś czas przeciwnicy widzieli bowiem przez ściany… Ale taka sytuacja spotkała mnie może 2 razy w ciągu całej gry.

O wielu rzeczach chciałbym jeszcze powiedzieć, ale nie mogę… I o wielu rzeczach, które chciałem powiedzieć już zapomniałem… Recenzja pojawia się dopiero teraz, ponieważ… Nie mogłem jej napisać. Po prostu nie byłem w stanie. Nienawidziłem całego świata Cyberpunka 2077 i potem kochałem go… Potem znów nienawiść i potem ponowne przejście… Gotowało się we mnie mnóstwo emocji… Nie byłem w stanie zebrać myśli ani spokojnie zasnąć. Ciągle tylko myślałem o alternatywach i o tym wszystkim co mnie w Cyberpunku 2077 spotkało. I myślę, że właśnie to jest najlepszą rekomendacją.

POLECM

Rating: 9.0/10. From 1 vote.
Please wait...