Bardzo długo zabierałem się do tej recenzji. I w dalszym ciągu nie wiem jak mam przelać na ekran to,co do tej produkcji czuję. Nie wiem jak mam o tej grze opowiedzieć, aby przekazać jej wspaniałość. Z bólem muszę stwierdzić, że nie wiem jak to zrobić.
Zacznę może tak: grając, przyjdzie nam pokierować losem pewnej bohaterki, która jest wikingiem. A właściwie była. Niestety zginęła niechwalebną śmiercią. Ale bogowie dają jej jeszcze jedną szansę, by dostać się do Valhalli. Musi pokonać potężnych Jotunów aby udowodnić przed bogami swą wartość.
Cały świat jest ręcznie rysowany. Postaci. Przeciwnicy. całe otoczenie. Wygląda to przepięknie. Jakby tego było mało – wszystko robione jest na wręcz niesamowitą skalę. Na każdym kroku odczuwamy, że jesteśmy zwykłym śmiertelnikiem i nikt nie będzie szedł nam na rękę. To my mamy udowodnić, że jesteśmy coś warci a nie liczyć na to, że „a ktoś może przepuści”. Jeżeli gdzieś na wierzchołku góry widzisz wielkie połacie terenu to bądź pewny, że tam dojdziesz i te kamyczki, które widzisz, wcale nie są takie małe, jak wydają się teraz. Graficzna uczta komponuje się wspaniale z muzyką. Ta jest cudownie wręcz wyważona. Kiedy trzeba jest agresywna a kiedy trzeba jest łagodna. Idealnie podkręca klimat.
Rozgrywka zrobiona jest mistrzowsko. Pierwsza sprawa: mamy tylko 3 „ruchy”. Unik, szybkie uderzenie i mocne uderzenie. W późniejszym etapie dochodzą także moce bogów. Jednak to o czym chcę powiedzieć, to fakt, iż nie mamy możliwości zmiany broni, czy ubrań. I to jest genialne. Dzięki temu dokładnie wiemy ile nasza bohaterka potrzebuje czasu na dane „czynności”. Nie ma zabawy w jakieś dobieranie czegoś, zmiany ciężaru itp. Liczy się tylko to co umiemy. Bo nasza wojowniczka zawsze zachowuje się tak samo. Reszta zależy tylko od naszych umiejętności. I to jest super!
Super, bo nie ma zastanawiania się i kombinowania. Jest tylko wielki świat, który niespecjalnie na nas czeka, a właściwie chce się nas pozbyć. I jesteśmy my. Doskonale znający swoje umiejętności. Jeżeli giniemy, to tylko dlatego, że zachowaliśmy się nierozważnie. Albo byliśmy za wolni. Albo zrobiliśmy inny głupi błąd. W każdym wypadku – to zawsze jest nasza wina. Dlatego kolejne próby są zawsze satysfakcjonujące i umieranie nie męczy. Swoją drogą: podczas przechodzenia plansz i eksploracji, rzadko kiedy się umiera. Widać, że twórcom zależało na tym, aby opowiedzieć nordycką mitologię nie tylko słowami ale i level designem. Co jest rewelacyjnym pomysłem! I tak samo świetnie zrealizowanym!
W Jotunie było coś co bardzo mocno mnie w pewnym momencie zaskoczyło. Dotyczy to właśnie faktu niezbyt licznych śmierci na drodze do celu. Nie na każdym poziomie są przeciwnicy. Z początku myślałem, że to minus. Jednak dopiero po jakimś czasie dotarło do mnie, że przecież nie musimy na każdym kroku walczyć z jakimiś ludkami, o jakieś bezsensowne punkty (spokojnie – nie ma ich tu). Można zwyczajnie też cieszyć się pięknem świata. Ale to nie znaczy, że nic się nie dzieje. Każdy poziom zaprojektowano tak, bo dawał nam różne zagadki.
I te uczą nas jak walczyć z bossem. Tak. Warto z miejsca dodać, że walki z „szefami” są zrealizowane mistrzowsko. Każdy z wielkich przeciwników (dosłownie), zaprojektowany jest perfekcyjnie. Wszystko jest tak jak powinno być. Jotuni nie są bezmyślnymi maszynkami do katowania graczy jak np. w Lords Of The Fallen. Nie. Tutaj każdy boss jest egzaminatorem. Przebywając długą drogę, do miejsca, w którym stajemy przed gigantem, uczymy się wielu rzeczy. I te są potem wykorzystywane w walce. W związku z czym wiemy jak ich unikać. Jak sobie z nimi radzić. A przeciwnik nie chce nas na siłę zabić, żeby tylko gra była uznawana za trudną, tylko chce sprawdzić czy czegoś się nauczyliśmy. I właśnie tym powinien być boss – nauczycielem / egzaminatorem. Nie katem. Wtedy to wygrana daje satysfakcję a nie ulgę.
Mógłbym jeszcze wiele pisać i opowiadać, ale i tak nie odda to wspaniałości tego tytułu. Thunder Lotus zrobiło coś, czego nie udało się zrobić wielu studiom. Znaleźli idealne proporcje pomiędzy radością eksploracji, walki i wyzwania. Nie pozostaje mi nic innego, jak dodać Jotuna do ulubionych gier i polecić każdej osobie, która szuka doznań a nie nawalanki.
POLECAM